dr hab. Krzysztof Konecki W pułapce reguł większości. Czy inni decydują za nas? Czy jestem samodzielną i niezależną osobą? W biznesie, życiu prywatnym, decyzjach politycznych, ideologicznych, w zakupach, preferencjach artystycznych? Zadając sobie to pytanie wielu odpowie tak, jesteśmy niezalezni i suwerenni w swych decyzjach. Wybieramy jedną z wielu możliwości, których dostarcza nam bezpośrednie otoczenie społeczne, rynek dóbr materialnych, system polityczny, rynek kulturalny, itp. Pluralizm podaży, umożliwia nam niezależność w podejmowaniu określonych wyborów i decyzji. Wielość i różnorodność możliwych wyborów stwarza wrażenie wolności. Nikt przecież do niczego w społeczeństwie współczesnym nas nie zmusza, szczególnie w wyborach indywidualnych. Istnieje przecież wolny rynek i demokracja. Jednym słowem pluralizm z wpisaną w tą ideę, tzw. 'wolnością wyboru'. Ta różnorodność, wydaje nam się, umożliwia stworzenie własnej i niepowtarzalnej tożsamości lub wizerunku. Możemy stworzyć siebie, nadać sobie cechy, których nie posiadają inni. W pewnym momencie jesteśmy dumni z siebie, bowiem sami skonstruowaliśmy swój obraz, który wg. nas jest niepowtarzalny. Specjalny strój, unikalne zainteresowania, rzadkie egzotyczne przedmioty, którymi się otaczamy, niepowtarzalny sposób bycia. Zapominamy tylko, że wizerunek ten tworzymy na użytek innych. Żyjemy niby na swój rachunek i dla siebie, ale bez spostrzeżeń innych, iż jesteśmy oryginalni i unikalni nigdy nie wiedzielibyśmy, że tacy jesteśmy. Skąd bierze ta potrzeba zostania niepowtarzalnym w naszym współczesnym społeczeństwie? Powstaje ona poprzez chęć kontestacji i zaprzeczenia dwóm koncepcjom organizacji społeczeństwa: 1. koncepcji organicystycznej (społeczeństwo to organizm realnie istniejący i niezalezny od jednostek a grupy do niego należące to części tego organizmu; tak jak organizm ssaków społeczeństwo posiada mózg, serce, wątrobę, nerki; wszystkie części pracują na rzecz całości; całość jest ponad wszystko, ponad części ) i 2. nominalistycznej (społeczeństwo jest fikcją intelektualną, nazwą, realnie istnieją tylko jednostki, które na zasadzie pewnej umowy, porozumiewają się i powołują społeczeństwo do istnienia wg. reguły większości). Społeczeństwo tradycyjne było zorganizowane według koncepcji organicystycznej. W społeczeństwie tradycyjnym, wyróżnienie jednostki następowało poprzez nadane jej przez przeszłość cechy. Pozycje społeczne, prestiż, majątek były przekazywane jednoznacznie przez dziedziczenie, a nie osiągane indywidualne. Jednostka mogła walczyć o swą niepowtarzalność w ramach danego stanu, np. mieszczańskiego, czy szlacheckiego. Wybór był ograniczony regułami charakterystycznymi dla danego stanu. Jednostka była częścią organizmu, jakim było całe społeczeństwo, pełniła ściśle określone funkcje i z tych funkcji wynikała jej koncepcja siebie. Nie miała problemu z samo-definiowaniem. Wybór możliwości był ograniczony. Szlachcic mógł być zdeklarowanym sarmatą - obrońcą ojczyzny i polskości, szlachcicem oświeconym, sługą swego pana (np. magnata czy króla), nowoczesnym producentem rolnym lub próżniakiem. Podobnie tradycyjna wieś dostarcza ograniczone mozliwości wyboru koncepcji siebie. Według koncepcji społeczeństwa jako organizmu zbudowane były dwa systemy polityczne i ideologiczne: komunizm i faszyzm. Tutaj również całość była ważniejsza od części. Jednostki ludzkie podporządkowane były dobru całości. Nieważne były podstawowe prawa osoby ludzkiej, zakwestionowano prawa naturalne, na rzecz dobra Całości. Fetysz organizmu, jedności i jednomyślności wynikał z przyjęcia podstawowego założenia, iż dobro jednostki, jej szczęście jest efektem ubocznym dobrego samopoczucia i zdrowia całego organizmu, tj. państwa i/lub narodu. To państwo i naród miało cel swego istnienia, a cele życia jednostki były podporządkowane temu celowi. Społeczeństwo post - tradycyjne, demokratyczne i wolny rynek zburzyło ten model. Powstało ono na zasadzie zaprzeczenia przeszłości. Społeczeństwo to znalazło uzasadnienie dla swego istnienia w intelektualnej fikcji. Zgodziło się, że lepiej uwierzyć w samą nazwę niż w realność istnienia społeczeństwa i stworzyło przekonanie, iż istniejemy tylko jako indywidua. 'Społeczeństwo - nazwę' powołujemy na zasadzie większości, która jeśli się na to zgadza to może zadecydować nawet o tym czy coś istnieje czy też nie istnieje. Zatem dzięki łaskawości większości 'istniejemy'. Większość (a może tylko 'reguła większości') określa także jakość tego istnienia. Liczy się suma, którą czyni większość, a nie różnica. Dochodzi do głosu rachunek prawdopodobieństwa, uśrednienie, odchylenie od średniej jest tylko odwołaniem się do tego co pośrodku, co sugeruje powszechność, w domyśle większość. Jest przecież odchyleniem 'standardowym' czyli typowym. Przypadki indywidualne, różniące się, to incydenty, nie sumujące się do tej części, która decyduje o większości. Większość rzuca światło na mniejszość, oświetla ją. Stąd można również uzasadnić obecnie 'ideę oświecenia' jako ideę oświecania mniejszości. Większość może podjąć decyzje, które musi zaakceptować mniejszość. Nie wspominamy tutaj o przypadkach indywidualnych, outsiderach, którzy często nawet są niepoliczalni i nieliczeni (czytaj niedostępni dla luster w których przegląda się większość i mniejszość tj.: censusów, list wyborczych, badań marketingowych i socjologicznych). W społeczeństwie współczesnym szukamy indywidualności i niepowtarzalności. Nie lubimy gdy większość decyduje o jakości naszego istnienia. Nie chcemy pracować i żyć dla fikcji intelektualnej jaką jest społeczeństwo. Nie chcemy być elementem żadnego społeczeństwa - organizmu, który jest ponad nami i dla którego mielibyśmy żyć i umierać. Szukamy zatem pomysłów na swoją 'inność', niepowtarzalność. Jednak badania marketingowe i socjologiczne odnajdują nas w tych poszukiwaniach. Badacze rozszyfrowują nasze potrzeby i preferencje jako mniejszości i wkrótce otrzymujemy produkty, usługi takie jakie chcemy, dające nam możliwość wyróżnienia się, potwierdzenia swojej unikalności. Wchodzimy jako klienci do pewnego segmentu rynku. Daje to nam możlliwość zaistnienia jako indywiduum, tyle, że znowu znajdujemy się w pewnej grupie 'większościowej', tzw. klientów nietypowych, indywidualistów. Znowu następuje uśrednienie. Różnica przekształca się w sumę. Niepowtarzalność zostaje utypowiona. Wolny rynek i jego funkcjonowanie, opiera się właśnie na regule większościowej. Przyrost sprzedaży produktu i jego odpowiednia prezentacja jest argumentem trudnym do odrzucenia przez konsumentów. Podawanie informacji o tym, że w tym roku koncern X sprzedał największą ilość samochodów pozwala nam samookreślić się, patrząc na markę naszego samochodu. Producent Rolles Royce produkuje oczywiście dla mniejszości ale tej, którą wyróżnia większościowy w sensie materialnym wskaźnik statusu. 'Film X obejrzało milion ludzi w ciągu miesiąca, jest to największa frekwencja w historii kina'. Natychmiast zadaję sobie pytanie: czy widziałem już ten wybitny film, przecież tylu ludzi go już obejrzało? 'Film X dostał 11 Oskarów, najwięcej w historii...'. Skoro najwięcej to jest to film 'wybitny'! A co z filmami, które nie dostają Oskarów i mają bardzo nieliczną widownię? Po co ja je oglądam? Przecież nawet nie mam z kim o nich porozmawiać? Współczesny nam świat zachodni zdominowany jest przez założenie o koniecznej analizie przedmiotów, faktów i procesów zanim osiągniemy wynik końcowy. Na początku trzeba wszystko rozłożyć na części. To właśnie zjawisko, wg autorów książki 'Siedem kultur kapitalizmu' (Ch. Hampden - Turner, A. Trompenars, dom wydawniczy ABC, Warszawa, 1998), jest podstawą niektórych kultur biznesu, np. amerykańskiej czy brytyjskiej. Wydaje się, jednak że wszystkie współczesne kultury biznesu opierają się na konieczności analizy, podziału przedmiotów, wskaźników do produkcji i sprzedaży na analityczne części. Co prowadzi do koncentracji na specyficznych celach i mnożeniu tego co się z nimi łączy, tj. pieniędzy, zysku, klientów, towarów czy obrotów. W takiej kulturze to co największe jest najważniejsze, najbardziej wartościowe, najwyższe drapacze chmur, największe obroty, największe zyski, najwyższy człowiek na świecie, najszybszy samochód, itp. Wszystko jest porównywane ze sobą pod względem wielkości i większości. Prowadzi do bardzo szybko do zmagania się z ekstremalnymi możliwościami człowieka i jego otoczenia. Coś co jest największe może być jeszcze odrobinę większe. Ludzie niszczą sobie zdrowie by przebiec szybciej dystans o 0.01 sekundy, niszczy się środowisko by zbudować największą tamę rzeczną na świecie, itd. Reguła większości prowadzi nasze działania do ekstremalnych granic naszych możliwości, nie przewidzianych przez naturę. Mówiąc inaczej reguła większości prowadzi nasze społeczeństwa do sfery 'kultury czystej' oderwanej od naturalnych korzeni (wszystko jest wytworem człowieka), mówiąc inaczej do absurdu. Socjologowie zadbali o to byśmy mogli przeglądać się jako indywidua w lustrze większości. Komunikacja masowa to miejsce gdzie zawieszono to lustro. Badania sondażowe są narzędziem społeczeństwa - fikcji. Badając z założenia niepowtarzalne jednostki socjologowie nie mogą oprzeć się regule większości i sumują indywidualne opinie by stworzyć typową marionetkę, konstrukt, pozwalający samopotwierdzić pewną ideę wg, której sami działają. Jednostki patrząc w to zwierciadło zaczynają myśleć wg. reguły większości, bez względu na to czy będą zgadzały się z opiniami większości, czy też z poglądami mniejszości. Są też tacy, którzy po przeczytaniu wyników sondaży zwątpią w swoje przekonania, opinie, postawy i zmienią je, wg reguły większości oczywiście: 'skoro tylu ludzi tak uważa, to chyba ja nie mam racji'. W sondażach przedwyborczych myślenie wg reguły większości dominuje szczególnie. Przed samymi wyborami po przeczytaniu wyników badań rezygnujemy często z naszych 'mniejszościowych wyborów' by przyłączyć się do większości. Tłumaczymy to tym, iż nie warto przecież tracić głosów. Interpretacja ta często jest 'naukowo - socjologiczną' interpretacją podawaną nam w mass - mediach przez badaczy społecznych. Bardzo często retoryka większościowa jest również udziałem polityków. Czasami np., stwierdza się w medialnych sporach politycznych: 'Pan/i uważa, że społeczeństwo jest głupie? Przecież większość społeczeństwa w sondażach uważa, że...' lub 'należy przeprowadzić referendum, większość obywateli musi się zgodzić na tak ważne dla nich reformy...' Są to argumenty nie do zbicia. Reguła większości jest absolutna i niekwestionowalna. Poszukując unikalności pragniemy wyjść poza koncepcję 'społeczeństwa - nazwy'. Syndromem naszych czasów jest poszukiwanie dróg wyjścia. Poszukujemy czegoś co wykracza poza społecznie wytworzoną fikcję. Instytucjonalizacja prawna i obyczajowa 'reguły wiekszości' jest jednak barierą nie do pokonania dla poszczególnych jednostek. Chyba, że jednostki te są zwolennikami 'życia paradoksalnego', bowiem by coś zmienić muszą ustanowić większość. |